Dziś zajmiemy się zagadnieniem wstydu, czyli czymś co łączy wszystkie osoby, które już wiedzą, że “trzeba” i “sport to zdrowie”, a nie mogą się do tej aktywności zmotywować.
Chowa się za drzewami, za latarniami, w rowach. Wstyd formuje się w znane nam kształty i imituje coś czego tak naprawdę nie ma, tak aby jak najdalej odepchnąć nas od działania w stronę prawdziwej korzyści dla naszego zdrowia. Wstyd kocha zakamarki, ciemne kąty i ciepełko braku zmian. Czasem się tak schowa i tak długo siedzi w kącie, że sam później nie poznaje się w lustrze. Wstyd jednak całkiem łatwo znaleźć i wyciągnąć za fraki do góry zza starego segmentu “Zofia”, o ile się wie jak go szukać.
A oto przykładowe wcielenia wstydu, gdy to on przemawia za nas:
Nie, bo nie umiem.
Nie, bo nie będę.
Nie, bo nie mam butów.
Nie, bo mi tu wisi.
Nie, bo tam są karki.
Nie, bo śmierdzi.
Nie, bo ja to tam się nie odnajdę.
Grałem w kosza 13 lata temu.
Stary już jestem, wszystko mnie boli.
Hehe, tam będę, staruch, głupka z siebie robić.
Nie, ja nie potrzebuję.
Nie, bo ja nie mogę.
Nie, bo nie tego tam.
Hehe, każdy ptaszek ma swój daszek.
Nie, bo będę wyglądać jak chłop.
Nie, bo będą patrzeć.
A co ja królik, że będę żreć sałatę?
A po co to komu, a dlaczego.
Jeśli powyższe lub podobne są Ci znane, to już teraz możesz zastanowić się czy nie kieruje Tobą nasz nowy kolega Mały Wstyd! Wiele osób ma spore opory przed oceną innych ale także przed samooceną. Co więcej! Nasze umysły wstydzą się nawet tego aby przyznać się, że się wstydzą! Incepcja wstydliwości, której sam Leonardo by się nie powstydził…
Jeśli się temu przyjrzymy bliżej, to nie jest to jednak aż tak dziwne. Wstyd jest nam potrzebny. Z punktu widzenia ewolucji był elementem przetrwaniowym w czasach, gdy spójność osobnicza w grupie grała kluczową rolę w przetrwaniu, a do dziś jest ważnym elementem regulacji zachowań społecznych i formowania się mniejszych czy większych grup. Czasem jednak nasz umysł postrzega pewne nowe dla siebie okoliczności jako te, które mogą mu zagrażać a efekt wstydu przychodzi mimowolnie, nawet jeśli nie jest to niekonieczne. Szczególnie jeśli chodzi o te najbardziej widoczne elementy naszego Ja, jakim jest ciało, bo to ono jako pierwsze poddawane jest naturalnej ocenie.
Wyobraźcie sobie taką Skalę Motywacji do Działania od 0 do 10. Wstyd na tej skali najbardziej lubi te niskie wartości, czyli tzw. unikanie, czyli brak próby działania, co objawia się obwarowaniem wszelkimi usprawiedliwieniami w stylu wyżej wymienionych “nie, bo..” lub przyłożenie tak niskiego zaangażowania do działania, aby móc udowodnić brak możliwości sukcesu na danym polu.
Ważne! Powyższe opisy nie tyczą się osób zmagających się z depresją lub innym stanem chorobowym, które istotnie wpływają na umiejętność podjęcia czynności i często wymagają również wsparcia stricte medycznego.
Wstyd i jego odczuwanie jest modelowane od samego narodzenia aż do punktu, w którym jesteście teraz. Wpływ na to mają społeczeństwo w jakim się urodziłeś/aś, religia, kultura, sposób wychowania, neuroatypowość i wiele więcej. O wszystkich tych aspektach i ich wpływie na satysfakcję z życia powstają całe przedmioty nauczania, do których studiowania mocno zachęcam, a do których z pewnością znajdą się tutaj dedykowane odnośniki w przyszłości. Na ten moment należy jednak zaznaczyć istotnie, że praca w tych obszarach wymaga uważności, głębokiej analizy swoich doświadczeń i mechanizmów w jakich wzrastaliśmy. Jest to praca indywidualna i u każdego może wyglądać zupełnie inaczej.
Dlatego też jeśli studiowanie materiałów ogólnodostępnych nie przynosi Ci ulgi i zamierzonego skutku, czyli realizacji Twoich celów w zgodzie z Tobą, to warto udać się do specjalisty, który pomoże wejść Ci głębiej w Twoją historię i schematy zachowań tak, aby móc zderzyć je z wiedzą specjalistyczną. To również ważne w czasach, w których natknięcie się na niewłaściwe informacje w sieci jest wysoce prawdopodobne.
Jednak jeśli już wiesz, że to on, że to właśnie Mały Wstyd wkradł się do Twojego umysłu, to mam dla Ciebie dobre wiadomości! Bowiem króluje tutaj jedna, bazowa zasada - jeśli coś już możesz nazwać to możesz coś z tym zrobić. A co dokładniej?
1. Głośno wypowiedz “inni też tak mają”.
2. Oswój tę bestie. Daj mu imię - może być Wstyd jak nie masz pomysłu, ale może być wszystko co przyjdzie Ci do głowy. Narysuj go. Zażartuj z niego. A może się zaprzyjaźnij? Każdy może mieć swój na niego.
3. Spróbuj ocenić od 0 do 10, na ile jesteś zmotywowany/na do tego aby zacząć.
4. Zadaj sobie kilka pytań pomocniczych. Zapisz te pytania i odpowiedż na nie na kartce.
5. Spróbuj porozmawiać o tym z kimś bliskim, a jeśli to trudne z różnych powodów, udaj się do specjalisty. Pamiętaj, że bliskie osoby, pomimo szczerych chęci i miłości do Ciebie, nie zawsze są przygotowane do odebrania większej dawki emocji oraz zareagowanie w sposób, który Cię zmotywuje do działania. To też jest zupełnie normalne! Jednak jeśli masz w swoim otoczeniu kogoś zaufanego, koniecznie z tego korzystaj!
6. Zastanów się teraz na ile Twój poziom motywacji wzrósł na Twojej skali od 0-10.
7. Spróbuj napisać krótki plan działania, który poprowadzi Cię do kolejnych kroków.
8. Powtarzaj ten proces i obserwuj zmiany we własnym postrzeganiu poziomu wstydu, który być może do tej pory Tobą kierował.
9. Staraj się pokonywać wstyd małymi krokami, stopniowo zwiększając swoją tolerancję na niego - w przypadku ćwiczeń możesz zacząć od treningu domowego, później zaprosić przyjaciół, następnie możecie wspólnie wyjść na zajęcia, a na koniec możesz zostawić sobie samodzielną wyprawę na siłkę. Pamiętaj - nie musisz od razu wrzucać się na głęboką wodę!
Jeśli Twoja motywacja do dążenia do celu nadal leży poniżej oczekiwanego to jest to moment aby udać się do specjalisty w celu głębszej analizy powodów jakie tym kierują. Czasem wystarcza jedno czy dwa spotkania, aby odbić swoje myśli od osoby zupełnie obiektywnej i upewnić we własnych myślach.
Siłownia to miejsce tylko dla osiłków.
Wciąż w wielu środowiskach pokutuje stereotyp siłowni wypełnionej napakowanymi, spoconymi chłopami, którzy tylko czekają żeby dowalić temu mniejszemu. Nic bardziej mylnego! W tym miejscu pojawiają się osoby z otyłością, z zaburzeniami układu ruchu, z widocznymi zaburzeniami neurologicznymi, z protezami kończyn. Są tam osoby rozpoczynające swoją przygodę ze sportem i takie, które mają z nim styczność od wielu lat. Są tam "pakerzy", biegacze, crossfitowcy, zawodowi kierowcy, ludzie, którzy tylko przyszli pochodzić na bieżni, bo na dworze jest za zimno.
Czy się na nich patrzą? A oczywiście, że ludzie się patrzą, bo przebywanie w tym samym pomieszczeniu zmusza do obserwacji otoczenia. Czy to znaczy, że oceniają? Otóż nie. A im większy “osiłek” tym bardziej wie i rozumie, ile czasu i pracy wymaga dobra forma.
Siłownia to także jedno z lepszych miejsc aby w bezpiecznych warunkach rozpocząć swoją przygodę ze sportem. Dlaczego?
Wyposażenie siłowni przygotowane jest dla prawie każdego rodzaju ciała, a sprzęt specjalistyczny pozwala przerzucić pierwsze koty za płoty nawet wtedy gdy trening domowy jest jeszcze zbyt trudny. Obecność trenerów dostępnych na sali może pomóc w unikaniu błędów nowicjusza. Jeśli natomiast trenerzy są raczej “obserwatorami” i raczej nie mają ochoty na udzielanie porad, to uwierz mi bądź nie, nad Twoją osobą często czuwają bardziej doświadczeni koledzy i koleżanki, którzy z wielką chęcią pomogą Ci ustawić maszynę, czy przestawią ławeczkę, czy pokażą Ci że w tym ćwiczeniu akurat łokcie to powinny być po innej stronie jednak. Czy to jest coś czego warto się wstydzić?
Aktywność fizyczna nie sprawia mi przyjemności.
Jeśli poczucie wstydu jest czymś bardzo silnym to spróbuj odnaleźć aktywność, która jest najbliżej Twoich preferencji. Szukaj tego co da Ci przyjemność i zwiększy chęć do robienia tego dla samego robienia. Każdy z nas jest inny. Mamy inne preferencje, inne osobowości. Jedni wolą sporty drużynowe, inni indywidualne. Niektórzy z nas preferują współpracę, inni rywalizację. Ułatwiaj sobie wejście w świat aktywności fizycznej na tyle ile możesz, szczególnie jeśli problemem jest realny lęk przed oceną. Próbuj na starcie znaleźć coś co jest najbliżej Twojego serca i co będzie przychodziło Ci najłatwiej.
Aktywność fizyczna vs. sport wyczynowy.
Nie bez powodu prawie w każdym sporcie ogromnie ważnym elementem jest podział na grupy o różnych stopniach zaawansowania. Przecież każdy z nas kiedyś zaczynał. Nie ma eksperta bez etapu juniora. Co więcej jeśli chcesz pozostać na poziomie początkującym to masz do tego przecież pełne prawo, jeśli Cię to satysfakcjonuje. Co więcej, nie musisz też wybierać jednej rzeczy! Możesz jednego dnia przejść się do dalszej Biedronki na dłuższy spacer, drugiego możesz pobiegać po lesie, a kolejnego zatańczyć na zumbę. Czy to jest coś czego warto się wstydzić?
Pamiętajmy o tym, że do podstawowego zaopiekowania naszego ciała w kategorii aktywności fizycznej wystarcza ok. 1h jakiejkolwiek aktywności fizycznej dziennie. Zatem dla jednego może to być oczywiście trening biegowy czy siłowy, a dla innych wystarczy dłuższy i intensywniejszy spacer, zabawa z dziećmi w aquaparku, albo nawet wykopki - swoją drogą mega wysiłkowe jak się nie ma sprzętu... ale sprzęcie "sportowym" innym razem😀
Najważniejsze jest to aby dać swojemu ciału odpocząć w umiarkowanym ruchu, w równych odstępach czasu. Jesteśmy stworzeni do poruszania się na poziomie fizykalności jak i biochemii, a dłuższe zalegiwanie w bezruchu niestety powoduje jeszcze trudniejsze zmotywowanie się do niego w przyszłości.
Zatem jeśli dzisiaj jeszcze nie zrobiłeś/aś nic dla siebie w tym kontekście, to serdecznie zapraszam, zachęcam lub wyganiam Was na trening lub spacer. Miłego!